Może zacznę od najprzyjemniejszej dla pewnej osoby częśći…
Jak pewnie pamiętacie, przeprowadzałem ostatnio konkursy związane z funkcją eprint w drukarkach HP. Chyba, nie muszę
Witajcie po raz kolejny w tym tygodniu!
Pewnie zastanawiacie się skąd wziął się tak idiotyczny tytuł tego wątku. Powody są dwa – pierwszy, czyli zupełny brak pomysłu na jakiś sensowny tytuł, drugi – motyw przewodni sesji, czyli Plaster Miodu, o którym napiszę w dalszej części mojego wywodu. A, że plaster miodu od razu skojarzył mi się z jedną z fajniejszych bajek, jaką jest „Bee Movie”, właśnie w ten sposób zatytułowałem sesję.
Ta sesja była dla mnie niemałym zaskoczeniem, bo niby się na nią umawiałem, ale bez żadnych konkretów. Dzień miałem na prawdę zakręcony, kolo 10 zwlekłem się z łóżka, na 12 byłem umówiony na spotkanie biznesowe, o 14 zjadłem lunch. Godzina 15, właśnie przyszedłem do domu, zdążyłem wypić kawę, gdy nagle mój telefon zaczął drzeć się w niebo głosy znanym i lubianym remixem „Gdzie jest krzyż”. Jak się po chwili okazało, dzwoniła do mnie Dominika, oświadczając, że będzie u mnie za godzinę, może półtorej. Odpowiedziałem z aprobarą, ale po chwili zorientowałem się, że w sumie nie wiem jaką sesję mamy robić :P. Oddzwoniłem, dowiedziałem się, skoczyłem do odkurzacza, wrzuciłem baterię na ładowarkę i ani się nie obejrzałem, a dziewczyny już czarowały pędzlami, fluidami i innymi równie obcymi mi specyfikami. Pozowała nam Ewelina, koleżanka Dominiki ze studiów, która z resztą okazała się bardzo miłą i wyrozumiałą na nasze pomysły dziewczyną. Skąd wiśnie i nóż? Miało być trochę prowokacyjnie ;). W międzyczasie zająłem się ustawianiem światła. Podczas całej sesji używałem dwóch setupów, natomiast jeden, o którym napiszę najwięcej, był dominujący w tej sesji. Sesję oczywiście robiłem w moim mikroskopijnym mieszkaniu, udowadniając sobie po raz kolejny, że mimo niewielkiej ilości miejsca, da się stworzyć coś ciekawego na niewielkiej powierzchni :). I tu apel do młodych, początkującyh fotografów – nie narzekajcie na brak miejsca, czy sprzętu! Wystarczy trochę pomysłu, kilka źródeł światła i już mamy małe, domowe studio, nie wypatroszając naszego potrfela.
Zdjęcia robiłem zarówno Canonem 5Dmark II jak również 50D. 50tka jest sporo szybsza, poza tym bardzo lubię ogniskową 70mm na mniejszej matrycy. W kwestii szkieł to na zmianę 24-70L i 70-200L, non stop przy przysłonie 2.8 i ISO100.
Jak wspominałem już w Wiosennej Sesji, stałem się posiadaczem lampy Quantuum R+600 Dual Power. Bałem się, że jej moc mimo regulacji do 1/32 będzie za mocna. Owszem, przydałaby się regulacja do 1/64, ale nie można mieć wszystkiego. Kiedyś, przy okazji sesji dla Burger Kinga pierwszy raz miałem do czynienia z połączeniem beauty disha i plastra miodu, jak dla mnie, połączenie to jest niemal idealne, od razu je pokochałem :D. Jest to bardzo specyficzny rodzaj oświetlenia, który generuje dość twarde, kontrastowe i bardzo ukierunkowane światło. Na szczęście dla mnie plaster miodu pożera dość dużo światła, dla tego mogłem pracować na przysłonie 2.8.
Przede wszystkim chciałem pokazać to, że cienie wcale nie są takie be i to, że lepiej robić zdjęcia niż opierać się jedynie na założeniach książkowych. Oczywiście, trzeba mieć podstawy teoretyczne, ale nie łamiąc świadomie niektórych zasad, wszystkie zdjęcia byłyby takie same. Starałem się pamiętać tylko o jednej z zasad, czyli unikać dotykania górnej wargi przez cień rzucany przez nos. W takim właśnie ustawieniu wykonałem większość zdjęć i muszę powiedzieć, że po tej sesji, ten typ oświetlenia jeszcze bardziej mi się spodobał. Co prawda, większy beauty dish lepiej zdałby egzamin, natomiast cena ponad 100% wyższa od mojego skutecznie mnie odstraszyła.
W jednym ze zdjęć zastosowałem mojego nowego ringlighta, złożonego z 12 żarówek 60W. Tu niestety nie poszaleliśmy bo makijaż zaczął od razu spływać, dla tego pokażę tylko jedno ujęcie z tego ustawienia. Tym zdjęciem chciałem przełamać konwencję całej sesji, gdzie Ewelina była wystylizowana na dość zadziorną kobietę. Tu po prostu chciałem pokazać jej drugą naturę :).
Dlaczego oświetlałem tak, a nie inaczej? Przede wszystkim bardzo lubię światło z ringlighta, mimo że uważane jest za tandetne, płaskie i w ogóle nieładne. Mi się podoba, a że takie zdjęcia robię dla własnej satysfakcji, nie widzę przeszkód dla sprawiania sobie takowej :). Za Eweliną chciałem uzyskać niebieskawą poświatę, dla tego jako kontry użyłem lampy z filtrem 1/4CTO i stofenem, żeby trochę niebieskawego zafarbu trafiło na tło. Samo tło doświetliłem tumaxem z gridem i pełnym Filtrem CTO, aby po prostu je rozjaśnić, ale nie dodając mu dodatkowego kolorytu. Jeśli interesuje Cię zagadnienie filtrów CTO, zapraszam TU lub po prostu napisz do mnie maila lub zostaw komentarz, udzielę Ci potrzebnych wskazówek. W kwestii obróbki zdjeć nie było tu żadnych fajerwerków, mieszanie kanałów, dwukolorowy zafarb, lokalny kontrast, czyli tak zwany standard. Jeśli pojawiłyby się prośby – nie widze przeciwwskazań do zrobienia (video)tutoriala :).
No i oczywiście tym razem nie obeszło się bez trochę prymitywnego videobackstage’u. Niestety, o ile robienie zdjęć całkiem (chyba i mam nadzieje) mi wychodzi, o tyle filmowanie to zupełnie nie moje klimaty. Dlatego nie oceniajcie tego filmu w jakikolwiek artystyczny sposób, a raczej jako najzwyklejszą dokumentację sesji.
Mam nadzieję, że nie umarliście z nudów czytając ten wpis. Niebawem nowe sesje, nowe zdjecia i nowe filmy.
Może zacznę od najprzyjemniejszej dla pewnej osoby częśći…
Jak pewnie pamiętacie, przeprowadzałem ostatnio konkursy związane z funkcją eprint w drukarkach HP. Chyba, nie muszę
Jako, że dzisiaj był dzień nauki do obrony pracy licencjackiej, trzeba było wybrać się na spacer.
Od 25 do 27 czerwca na wrocławskim Rynku