Cześć! Jak pewnie widzieliście na Facebooku, na początku roku byłem w USA, a konkretnie w Las Vegas, gdzie gościłem na targach CES. O
Też macie wrażenie, że z każdym wpisem Was przepraszam, że nie dodaję zdjęć tak regularnie jak wcześniej? Teraz mam przynajmniej lepszą wymówkę, bo sesje czekają na dysku, tylko nie mam czasu ich obrobić, a przede wszystkim opisać, dodać diagramy, zmontować jakiś backstage. Nareszcie złapałem trochę czasu po różnych podróżach, ogólnym nawale pracy, załatwiania różnych spraw.
Niedawno, dzięki Nikon Polska w moje ręce wpadł prawdziwy rarytas – Nikon D4 ze szkłami równie wysokich lotów – 24-70/2.8, 85/1.4 i 70-200/2.8 VR. Nawet nie wiecie (albo i wiecie) jaką radochę sprawia postawienie tego monstrum na biurku, zdjęcie szkła, włączenie szybkiego trybu seryjnego i wypstrykanie całego bufora z prędkością 11 kl./s. Co prawda nie ma to większego sensu, ba – to w ogóle nie ma sensu, ale jeśli powoduje to uśmiech na twarzy – czemu nie :)! Nigdy wcześniej nie miałem większej styczności z Nikonami, dlatego niektóre rozwiązania mocno mnie wkurzały, inne wprost przeciwnie. Nie będę tu robił całego testu wspomnianego Nikona, bo ten pokaże się w najbliższym czasie na fotoblogii, poza tym ja sam nie miałem okazji przetestować go w warunkach, do których został stworzony.
Postanowiłem zrobić sesję fashion/beauty w plenerze i studio. Oczywiście w środku czerwca w naszym pięknym kraju nie może być 25 stopni, tylko 13 i to w połączeniu z wiatrem i deszczem. Dlatego po niecałej godzinie zwinęliśmy się do studio. Za pozowanie odpowiadała Martyna, makijaż wykonała Agnieszka, filmem i zdjęciami zza kulis zajął się Krzysiek Basel, a za asystowanie Łukasz Borys. Dzięki sporej ekipie miałem więcej swobody na sesji, bo nie musiałem patrzeć czy nikt nie chce bardziej tego Nikona tudzież Canona niż ja. Poza tym dyrygowanie zespołem po prostu mi się podoba ;).
Pierwsze zdjęcia robiliśmy na Ostrowie tumskim wśród kamieniczek i wszechobecnych księży. Chciałem pokazać Martynę jako dystyngowaną, nieco tajemniczą, ale silną kobietę. Wszystko koniecznie w czerni i bieli. Żadnych lamp, jedynie blenda, żeby wypełnić cienie rzucane przez kapelusz na twarz. Do zdjęć w ruchu używałem trybu seryjnego, ale w trybie low. To w zupełności wystarcza do tego typu zdjęć a i karta XQD nie zapełnia się w zastraszającym tempie. Zadziwiła mnie prędkość z jaką D4 reaguje na przyciśnięcie spustu migawki. Potem biorąc w ręce 5D mk II po pierwsze miałem wrażenie, że przeszedł kurację odchudzającą, po drugie – że działa w trybie slow motion. Do tych zdjęć używałem obiektywów 24-70 i 85/1.4. O ile 24-70 nie zrobił na mnie większego wrażenia, po prostu robił to, co do niego należy, to 85/1.4 powalił mnie rozmyciem tła i ostrością przy pełnym otworze przysłony. Jednak nie obyło się bez wpadki. D4 ma mnóstwo, świetnie rozłożonych punktów autofokusu, ale umiejscowienie 15 krzyżowych punktów jedynie w centrum kadru z mojego punktu widzenia jest średnim pomysłem. Pewnie spadną na mnie gromy z jasnego nieba, że psioczę na aparat wartości małego samochodu, ale kiedy zestaw D4 + 85/1.4 zaczyna gubić ostrosć w skrajnych punktach, a soczewki w obiektywie przejeżdżają całą skalę ostrości, można poczuć lekki niesmak.
Jedyną obróbkę, jaką zastosowałem w tych zdjęciach to konwersja do czerni i bieli, delikatne użycie narzędzi dodge & burn + delikatna korekta twarzy. Nie dodawałem żadnych szumów, natomiast użycie ISO 800 i brak odszumienia spowodowało delikatne szumy, które akurat tu mu pasują. Poza tym czasy naświetlania musiały być bardzo krótkie ponieważ część zdjęć robiłem w ruchu.
Tak, jak wspomniałem wcześniej, po zdjęciach na Ostrowie Tumskim, pojechaliśmy do mojego studio. Tam dobraliśmy odpowiednie styliacje, Agnieszka zmieniła makijaż na nieco ostrzejszy, Łukasz rozwinął tło, ja zmierzyłem światło padające z poszczególnych lamp. Jak to bywa w studio, najpierw była kawa, potem pizza, potem kolejna kawa i dopiero zdjęcia ;). Dawno nie miałem do czynienia z obiektywami powyżej 85 mm, dlatego z wielką przyjemnością zdjęcia beauty zrobiłem obiektywem 70-200 VR. Ogniskowa około 110 mm, przysłona f/3.2, czas 1/160 s.
Zazwyczaj do tego typu zdjęć używam blendy jako wypełnienia światła głównego, tym razem jednak użyłem dwukrotnie słabszej lampy niż światło główne. Tak więc z góry oświetliłem Martynę oktą 120 cm na lampie Quantuum R+600, natomiast z dołu, parasolką na dwukrotnie słabszej lampie tej samej serii. Z tyłu dodałem dwa stripy 120×30 cm na Quantuumach PT-200, żeby zarysować postać. Clamshell to chyba jedyne oświetlenie, do którego nie żałuję ilości lamp. W innych setupach jestem nieco bardziej powściągliwy.
Kolejne zdjęcia to już klasyczny fashion bez większych fajerwerków. Wszystkie zdjęcia oświetlałem w bardzo prosty sposób. To tylko i wyłącznie 42 cm beauty dish umieszczony na wysokości oczu Martyny, niezbyt daleko osi obiektywu, żeby cień nie był zbyt daleko postaci. Jedynie do zdjęć na różowym tle użyłem stripów, żeby delikatnie zarysować postać. Duży softbox do zdjęć typu fashion po prostu mi się znudził, a beauty dish daje twardsze i bardziej plastyczne w mojej ocenie światło. Lubię również efekt widocznego na tle cienia. Dzięki delikatnym zmianom pozycji lampy względem modelki i osi obiektywu mamy wpływ na miejsce, w którym pojawi się za modelką cień. Poza tym lampa z beauty dishem jest dużo bardziej poręczna niż octabox na boomie.
Na zdjęciach, na których Martyna jest w czarnej sukience, po prostu odsunąłem ją od tła, dzięki czemu na tle nie jest widoczny cień. To niesamowicie proste rozwiązanie, które po prostu w ostatnich czasach bardzo lubię. Nie nada się zbyt dobrze do white seamless, ale i on mi się ostatnio przejadł :).
Obróbka? Podobnie jak w przypadku setupów oświetleniowych. Bardzo prosto, wręcz minimalnie. Korekcja cery, dodge & burn, podbicie kontrastu warstwą czarno biały w trybie łagodne swiatło, zaakcentowanie włosów zwiększeniem jaskrawości i czyszczenie tła. Zero blurów, cross processingów itp., chyba powoli z tego wyrastam ;), choć nie powiem – korciło mnie do otwarcia color efexa. Jeśli mnie pamięć nie myli, dodałem delikatną winietę do zdjęć na różowym tle.
Na koniec chciałbym podziękować całej ekipie – Martynie, za zaangażowanie na planie, Agnieszce za świetny makiaż, Krzyśkowi za efekt poniższego filmu, Łukaszowi za wręcz perfekcyjne trzymanie blendy i firmie Nikon Polska za udostępnienie sprzętu na sesję.
Cześć! Jak pewnie widzieliście na Facebooku, na początku roku byłem w USA, a konkretnie w Las Vegas, gdzie gościłem na targach CES. O
Jeśli wszystko dobrze pójdzie, na blogu będzie coraz tłoczniej, a to za sprawą nawiązaniu luźnej współpracy z SPP Models. Nie raz żaliłem się