O tej sesji myślałem od bardzo dawna. Jakoś nigdy nie było czasu, to mnie nie było, to Ania była niedostępna. W końcu po
Może zacznę od najprzyjemniejszej dla pewnej osoby częśći…
Jak pewnie pamiętacie, przeprowadzałem ostatnio konkursy związane z funkcją eprint w drukarkach HP. Chyba, nie muszę przypominać, że to świetna opcja dla urlopowiczów? Ostatnie zadanie polegało na odpowiedzeniu na pytanie: W jaki sposób ePrint może ubarwić/ułatwić nasze życie? Spośród odpowiedzi jedna z nich zasłużyła na szczególne wyróżnienie i zostanie nagrodzona drukarką HP Ink Advantage eAIO! A któż to taki?
makaronowyklen! dzięki swojej odpowiedzi to właśnie on zostanie nagrodzony drukarką! Przede wszystkim za nietuzinkowy opis w formie wiersza i uwzględnienie wszystkich, najważniejszych cech funkcji e-print! Pozostałym uczestnikom serdecznie dziękuję! Wasze odpowiedzi również były rewelacyjne! Jeszcze raz przeczytajmy jak makaronowyklen opisuje e-print!
E_print może coś ubarwić, pomóc w życiu
P_rzyjemny to sposób i łatwy w użyciu
R_adocha wielka z każdego przesłanego pliku
I _leż możliwości! Bez liku.
N_a przykład gdy w szpitalu rodzi się twój syn
T_o dzięki eprintowi wszyscy mogą zobaczyć ten czyn
U_rzekająca szybkość, ucieszona rodzina
B_ezcenna (uwieczniona na zdjęciu) twoja mina
A_lbo gdy chcesz się pochwalić wielką rybą złowioną na wędkę
R_ewelacyjny eprint zaspokoi tą chętkę
W_yślesz foty na drukarkę do gości
I wtedy zzielenieją z zazdrości
A_ ch! Dzięki eprintowi możesz szybko przesłać bliskim swoje zdjęcia z wakacji
I _leż zabawy! Ileż atrakcji!
U_rządzenie idealne dla człowieka starszego
Ł_atwe w użyciu dla niedoświadczonego
A_ch! Dzięki eprintowi twoi pracownicy
T_obie mogą przesłać zdjęcia ewentualnych korków na ulicy
W_ięc dowiesz się która ulica jest zakorkowana, która jej strona
I czy podwładni nie robią ciebie w balona
A_ch! Eprintowi nie straszny doc., pdf. i inne formaty
Ż_ycie z nim kolorowe, świat bardziej bogaty
Y_es! Nie ważne czy masz iPhony 3G, HTC Desire czy iPady
C_udowny eprint zadziała. Myślisz, że nie da rady?
I_dę coś sobie wysłać. Koniec słów natchnionych.
E_kscytujący eprint dawno „dodałem do ulubionych”!
Pierwszy tydzień sierpnia to istne piekło. Po powrocie z Portugalii miałem tylko kilka dni na nadrobienie zaległości, zrobienie wszystkiego na ten tydzień, ale też na przyszły, w którym nie miałem dostępu do komptera. Tak więc jedyne co widziałem przez ten tydzień to aparat na zmianę z komputerem. Do tego w sobotę, dzień przed wyjazdem fotografowałem na weselu za Poznaniem (btw. bardzo udane wesele 🙂 ), więc do domu wróciłem przed 4 w nocy wyglądając jak jeden z bohaterów Zombielandu lub Świtu Żywych Trupów. Jak na złość obudziłem się już o 10 z perspektywą wyruszenia w 1250 km. podróż już o 22. Na szczęście po zakupach w Auchanie udało mi się kimnąć jeszcze 2 godziny. 22:30, stacja BP na wyjeździe z Wrocławia, srebrna strzała zatankowana do pełna, jedziemy! Około północy w Lubawce spotkaliśmy się z resztą ekipy, przed nami już tylko 1127 km. i niestety ponad 300 km. przez Czechy…Generalnie lubię ten kraj za ładne stoki, smaczne jedzenie, piękną stolicę i trochę śmieszny język, ale drogi, którymi jechałem to jakaś tragedia! Nie dość, że kręte, dziurawe, prowadzące przez lasy, to jeszcze co chwilę na drogę wyskakiwała jakaś sarna, łasica czy inne stworzenie. Mało brakowało, żebym „upolował” kilka saren, na szczęście obeszło się bez ofiar. Przejeżdżając przez kolejne kraje, słuchając przy tym krzyczącej na mnie Austryjaczki na stacji benzynowej za to, że chcę kupić inną winietę niż chciała mi sprzedać i płacąc Słoweńcom 15 Euro za kilkudziesięciokilometrowy odcinek autostrady dotarliśmy do Chorwacji. Aż dziw człowieka bierze, że zaledwie kilkanaście lat po wojnie ten kraj tak stanął na nogi! Autostrada prowadząca od granicy aż do samego Trogiru – piękna. Żadnych dziur, korków, do tego zapierające dech w piersiach widoki. Po 17 godzinach dotarliśmy na miejsce, do Arbaniji na wyspie Ciovo. Oczywiście, moglibyśmy dojechać szybciej, ale po pierwsze – nie jechaliśmy zbyt szybko, a po drugie robiliśmy sobie sporo przstanków, poza tym zameldowanie mieliśmy dopiero od 14 więc nie spieszyło nam się za bardzo. Niestety wyspa Ciovo z lądem połączona jest tylko jednym, wąskim mostem przechodzącym przez centrum Trogiru. Myślałem, że to Wrocław jest mocno zakorkowany, ale jadąc z Arbaniji do Splitu przebycie pierwszych 6 km. zajęło mi aż godzinę (!!!) zalewając się krwią i rwąc sobie włosy z głowy. Mało tego, na moście nie ma żadnych świateł a do tego jest zwodzony, więc sami odpowiedzcie sobie na pytanie jak wyglądał przez niego przejazd.
Nim przejdziemy do samych zdjęć pozwolę sobie trochę się pochwalić i trochę ponarzekać.
Zaczniemy od tego pierwszego :). Od trzech tygodni prócz fotoblogii pracuję również dla świata obrazu prowadząc rubrykę „jak powstało to zdjęcie„, tak więc co poniedziałek zapraszam do czytania moich artykułów również w tym portalu :)!
Teraz kilka słów narzekania/refleksji… Na fotoblogii zajmuję sie trzema rzeczami – wideoporadnikami, zestawieniami oraz poradnikami z budowy studia. Czasem napiszę też inny artykuł, ale nie w tym rzecz. Tworząc treści naprawdę się staram, wkładam w to serce, ale przede wszystkim dzielę się swoją wiedzą, za którą czytelnicy nie płacą ani złotówki. Oczywiście bardzo wielu czytelników docenia mój wysiłek włożony szczególnie w artykuły autorskie, ale zawsze znajdzie się grupa ludzi krytykująca wszystko jak tylko się da. Szczególnie dobitnie widać to w ostatnim artykule, w którym opisałem ostatnią sesję dla Pizza Hut. Niewiadomo skąd i dlaczego nagle rozgorzała dyskusja na temat kwoty jaką otrzymałem za tę sesję. Wychodzę z założenia, że jedynymi osobami, które o tym wiedzą są najbliźsi, urząd skarbowy i zleceniodawca, więc nie widzę powodu, dla którego miałbym się dzielić tą informacją na forum. W tym momencie zawrzało…wypisywano, że na pewno zrobiłem to za darmo, że w ogóle zdjęcia są do dupy, że ratuje mnie tylko to, że robiłem to Canonem itp. Czy ci ludzie naprawdę nie mają nic do roboty, tylko wypisywać takie brednie? Ok, nie narzucam nikomu, żeby spodobały mu się te zdjęcia, ale po co snuć takie wywody? Najlepsze jest to, że takie komentarze zostawiają tylko niepodpisani użytkownicy. To po prostu zwykłe trolle internetowe, sfrustrowani, wpatrzeni w monitor ludzie szukający możliwości ataku. Dla mnie to po prostu idiotyzm, żeby zawracać sobie głowę pisząc takie głupoty. Nigdy nie byłem zwolennikiem słodzenia i wazeliny, ale mądrej i konstruktywnej krytyki. Nie dość, że opisałem całą sesję wraz ze schematem oświetlenia i zdjęciami zza kulis, to nikt nie każe tego czytać. Na szczęście jestem odporny na takie rzeczy, szczególnie ze strony takich osób, więc nie mam zamiaru się wieszać z tego powodu :).
Ok…a teraz zdjęciowo! Może zacznę od ogółu. W związku z załadowaniem prawie po dach mojej srebrnej strzały nie mogłem wziąć całego sprzętu, więc ograniczyłem się do 5dmkII, 17-40/4L i 70-200/2.8L. Pośredni obiektyw pominąłem, bo po prostu ani razu nie użyłem go podczas ostatniego wyjazdu, a tu każdy kilogram się liczył. Oczywiście zabrałem ze sobą również filtr polaryzacyjny Marumi DHG i zapas kart pamięci. Ostatnio przekonałem się do fotografowania miast nie tylko UWA, ale również Tele, co zobaczycie poniżej.
W ogóle dziwią mnie parametry, z których musiałem korzystać pracując na 17-40 z założonym polarem, bo przy ISO200 czas wynosił zazwyczaj 1/100-1/125s w pełnym Słońcu. Byćmoże to polar jest tak ciemny, ale ogólnie trzeba uważać, żeby nie poruszyć zdjęcia. Mniejszej przysłony przy krajobrazie nie ma co używać, bo brzegi nie są wtedy tak ostre, do tego 17-40 lubi winietować a i głębia ostrości musi być stosunkowo duża. Aż żałuję, że nie doszedł mi przed wyjazdem Panasonic G3 z obiektywem 7-14/4, którego mam teraz przyjemność testować. Nie dość, że jest mniejszy, to dzięki dużo krótszej ogniskowej mógłbym korzystać z mniejszej wartości przysłony nie martwiąc się o głębię ostrości.
Generalnie ten wyjazd miał służyć głównie odpoczynkowi, więc większość czasu leżałem na plaży, lub wieczorami sączyłem Karlovacko czy Ożujsko, więc materiał zdjęciowy nie będzie bardzo zróżnicowany. Temperatura non stop powyżej 30 stopni Celsjusza również nie zachęcała do noszenia tego całego majdanu po wąskich chorwackich uliczkach.
Pierwsze zdjęcia zrobiłem w Trogirze czyli przepięknym mieście w Środkowej Dalmacji, którego starówka w 1997 roku wpisana została na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Miasteczko jest niewielkie bo jego liczebność mieszkańców wynosi około 11 tys., więc mniej-więcej tyle, co mój rodzinny Lwówek Śląski.
Krążąc wąziutkimi uliczkami, co chwilę natykamy się na nowe zakamarki, w środku miasta kobiety suszą pranie nad głowami turystów, koty nie chodzą głodne podjadając resztki ryb z wszechobecnych knajpek i restauracji. Do tego wszystko to ma niesamowity klimat mimo turystycznego charakteru miasta. Aż kusi, żeby zwiedzić Trogir w marcu/kwietniu lub na jesień. W restauracjach króluje pizza i świeże ryby podawane zawsze z głową. Dziwi tylko brak surówki/sałatki przy daniu. Jedyne na co możemy liczyć to liść sałaty z posiekaną cebulą i porcją tamtejszej pasty paprykowej. Na szczęście wszystko jest smaczne i w miarę niedrogie. Dzięki Bogu kawa również jest tania, bo za espresso w restauracji/kawiarni płaciłem między 6 a 8 kun, czyli między 3 a 4 zł.
W kwestii obróbki i parametrów ekspozycji to przy zdjęciach robionych UWA zawsze używałem przysłony f/8 i ISO200, czas dobierałem do aktualnych warunków. Natomiast korzystając z tele niemal zawsze przysłona wynosiła f/2.8. Przy zdjęciach ze zbliżeniem lubię małą głębię ostrości niezależnie od typu fotografii, stąd tak dobrany otwór względny. Obróbka to zazwyczaj standardowe wywołanie RAW’ów w AdobeCameraRaw z delikatnie zwiększoną jaskrawością + ewentualnie przyciemnionym niebem za pomocą filtra stopniowego i korekcją obiektywu (dystorsja, aberracja). Niektóre zdjęcia poddałem również cross processing’owi przy pomocy wtyczki Nik Color Efex, ale jestem pewien, że rozpoznacie które :). Oczywiście niektóre z nich to efekt łączenia pionowych kadrów.
Tak, jak pisałem w zajawce, zdjęcia będą dość mocno cukierkowe, wiem że nie każdemu to pasuje, ale ja po prostu lubię takie zdjęcia :).
A właśnie…zapomniałbym! Miałem napisać o okularach za 15zł. Tuż przed wyjazdem zaszedłem do Zary w sumie po nic. Już miałem wychodzić, kiedy to napatoczyły mi się okulary przeciwsłoneczne. Nie pisałbym wam o tym, gdyby nie miały szkieł polaryzacyjnych. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak to ułatwia robienie zdjęć! Jeśli macie filtr polaryzacyjny na obiektywie, po założeniu takich okularów dokładnie widzicie jak będzie wyglądało Wasze zdjęcie! Często, z pozoru nieciekawy widok po spolaryzowaniu świała wygląda 100 razy lepiej, więc dzięki takiemu oto wynalazkowi po prostu znajdujemy więcej zdjęć godnych utrwalenia, a gratis dostajemy dodatkowo ładniejszy widok dla naszych oczu :). Jedyny minus jest taki, że czasem trzeba przechylić głowę o kilkadziesiąt stopni w lewo czy prawo, naśladując ruch kręcenia filrem polaryzacyjnym, a wykonując takie pochylenie kilkukrotnie wyglądamy po prostu jak idioci ;). Niemniej jednak – polecam!
Kolejnym miejscem, gdzie zrobiłem dosłownie kilka zdjęć był Split. To właśnie tam jechałem półtorej godziny, więc po dojechaniu byłem mocno wkurzony. Samo miasto jest bardzo ładne, ale starówka jest chyba jeszcze bardziej przeładowana turystami niż w Trogirze, więc uchwycenie jakiegoś ciekawego ujęcia jest jeszcze trudniejsze. Poza tym moje osobiste wrażenie jest takie, że miasto jest nieco przereklamowane. Broń Boże nie mówię, że mi się nie podobało, ale opisy obiecywały więcej…chyba, że to moje wkurzenie?
Ostatnią częścią wycieczki był rejs statkiem po okolicznych wyspach. Za całodniowy rejs ze smacznym obiadem trzeba było zapłacić tylko 180 kun, więc wydaje mi się, że cena jest zachęcająca. W ogóle to być w Chorwacji i nie przepłynąć się między wysepkami to grzech. Widoki są na prawdę przepiękne, woda lazurowa, fale przyjemnie kołyszą łajbą, po prostu przygoda :). Potem było mniej przyjemnie, bo do końca dnia po zejściu z pokładu miałem wrażenie bycia na statku, bo wszystko kołysało mi się przed oczami mimo braku alkoholu. Pod koniec rejsu zacumowaliśmy na półtorej godziny w lagunie, skąd mogliśmy trochę poskakać do wody, popływać, coś wspaniałego! To byłoby na tyle…jakbyście mieli jeszcze jakieś pytania – piszcie :)! A już niebawem – bardzo zaległa sesja dla Pizza Hut, zdjęcia z wycieczki do Pragi i nowe zdjęcia ślubne w zakładce fotografia ślubna!
O tej sesji myślałem od bardzo dawna. Jakoś nigdy nie było czasu, to mnie nie było, to Ania była niedostępna. W końcu po
To był naprawdę szalony wyjazd. Pobudka o 4, odprawa, kupno książki na lotnisku w Warszawie, lot do Paryża, szybka przesiadka do Malagi i