Nie mam lustrzanki! Od tych słów zaczynam dzisiejszy wpis. Muszę przyznać, że nie sądziłem że kiedykolwiek napiszę te słowa, a już tym bardziej
Ostatnio postanowiłem, że przestanę zaniedbywać bloga. Praca pracą, ale nie można zapominać o tym, od czego poniekąd wszystko się zaczęło. W ostatnim tygodniu pokazałem Wam zdjęcia z Zosią, które robiłem na początku lipca, natomiast dziś, wrzucam trochę zdjęć jakie popełniłem w Gdyni. Pojechałem tam poprowadzić warsztaty z fotografii kulinarnej na SeeBlogers wraz z Olympusem, ale mimo że warsztaty trwały niespełna 4 godziny, zostałem na wybrzeżu cały weekend. W ogóle tyle słyszy się o Polsce w ruinie, ale mogąc dojechać na drugi koniec kraju w 5 godzin, aż takiej ruiny chyba nie ma ;).
SeeBlogers to w ogóle całkiem fajna impreza, gdzie osoby mocno działające w blogosferze mogą wymienić poglądy, czy mogą nauczyć się różnych ciekawych rzeczy na licznych warsztatach czy prelekcjach. Po raz pierwszy odwiedziłem blogerską imprezę i szczerze mówiąc spodziewałem się, że będzie sporo gwiazdorzenia. W końcu niektórzy blogerzy trzepią wielki hajs na artykułach sponsorowanych, a liczba subskrypcji kanałów na Youtube jest zbliżona do populacji małego państwa. Na szczęście atmosfera była naprawdę sympatyczna, a wieczorna impreza w hawajskich rytmach nadzwyczaj udana.
W niedzielny poranek sam postanowiłem wybrać się na warsztaty z Tomkiem Tomkowiakiem – fotografem mody i „fashion nude”. Rozszyfrowując tę dziwną nazwę – w sumie chodzi o to, żeby było trochę cycków i trochę ciuchów, w różnych proporcjach. Sam nie pamiętam kiedy byłem na jakichkolwiek warsztatach fotograficznych, których bym nie prowadził, ale było naprawdę ciekawie. Na moje szczęście kiedy wyszliśmy w plener, zaczął padać deszcz, przez co część uczestników zrezygnowała, a dzięki temu miałem więcej czasu na pracę z modelkami. Do zdjęć pozowały nam Klaudia Kaźmierczak i Ola Żuraw. Trochę dziwnie to wyglądało, bo oczywiście ktoś się machnął wypisując mój identyfikator, wiec widniało na nim to samo nazwisko, co Klaudii. Z resztą nie ważne. Zdjęcia robiliśmy na terenie Pomorskiego Parku Naukowo Technologicznego. Ciekawa architektura przeplatała się z gołym betonem, a ciemne chmury z wychodzącym co chwilę słońcem – lubię taką aurę, bo podczas jednych zdjęć bez problemu możemy różnicować klimat zdjęć.
Czym fotografowałem? W planie był Olympus OM-D E-M1, M. Zuiko 12-40/2.8 i 75/1.8, ale że wstałem za późno, aparat został w hotelu. Wybór padł na testowego Pen’a E-PL7, M. Zuiko 25/1.8 i 14-42/3.5-5.6 EZ w pięknym białym kolorze z białym paskiem. Bardziej babskiego zestawu chyba nie było, ale najważniejsze, żeby robił zdjęcia. Nie ukrywam, że wolę fotografować aparatami z wizjerem, szczególnie kiedy świeci słońce, ale jak się okazało, Pen naprawdę dobrze sobie radzi. Od razu wiedziałem, że finalne zdjęcia będą czarno-białe, więc włączyłem tryb „monochrom”, dzięki czemu obraz wyświetlany na żywo, od razu był monochromatyczny. Jeśli jednak rozmyśliłbym się z tego pomysłu, na karcie zapisywane były też RAW’y. Zdania jednak nie zmieniłem, więc zdjęcia zostały w czerni i bieli, choć konwertowałem je z kolorowych RAW’ów. Większość zdjęć zrobiłem 25/1.8, który gościł u mnie już jakiś czas temu. Lubię to szkło, bo jest bardzo małe, lekkie, w pełni używalne od f/1.8, a kątem widzenia odpowiada klasycznej pięćdziesiątce. Owszem, przy takim samym kadrze nie da tak dużego rozmycia jak 50/1.8, a raczej jak 50/3.5, ale w końcu nie zawsze musi nam zależeć na milimetrowej głębi ostrości. W tym przypadku było dokładnie tak, jak chciałem, szczególnie że często wykorzystywałem znacznie bardziej przymkniętą przysłonę. W końcu fotografując na raz dwie osoby, nie chciałem modelki w tle zbyt mocno rozmywać. Do dyspozycji miałem też lampę Fomei Power Flash 400 z niewielkim dyfuzorem. To odpowiednik Genesisa Reporter 360, tyle że brandowany logiem czeskiego producenta. Sprawdzał się całkiem nieźle, szczególnie gdy chciałem zaakcentować jakąś część kadru.
Tu mam jeszcze jedną uwagę – wiele osób uważa, że do fotografowania zawsze potrzeba jest lustrzanka, albo przynajmniej wypasiony bezlusterkowiec. Co prawda ta postawa zmienia się z miesiąca na miesiąc i widzę coraz więcej pozytywnych głosów na temat bezlusterkowców, ale uważam, że sprzęt ma drugorzędne znaczenie. Jeżdżąc sporo po Polsce, mam sporo czasu na przemyślenia, i doszedłem do wniosku, że obecnie na rynku właściwie nie mamy słabych aparatów. Nienawidzę wojen systemowych na forach internetowych, gdzie ludzie zabijają się o każdy punkt DxO, porównują wykresy MTF, a ich fotografowanie ogranicza się do robienia zdjęć testowych, wyciągania cieni o 5EV i oglądania rogów zdjęć przy różnych przysłonach. Oczywiście są aparaty lepsze i gorsze, a do swojej pracy raczej nie wybrałbym E-PL7, szczególnie że tak, jak wspomniałem, w hotelu czekał E-M1. Ale czy nie udało mi się zrobić całkiem fajnych zdjęć PL-7, a te z E-M1 byłyby znacznie lepsze? Nie, bo mam świadomość tego, co oferuje dany sprzęt, a zamiast szukania ograniczeń, znajduję w nim to, co najlepsze. Nie ma wizjera? Trudno, dam radę bez. Przez moje ręce przechodzi całe mnóstwo sprzętu i od dłuższego czasu nie wpadł moje ręce aparat kosztujący więcej niż 1500 zł, którym nie byłbym w stanie zrobić fajnych zdjęć. Oczywiście aparaty z górnej półki dadzą lepszą jakość zdjęć, będą świetnie wykonane i oferują wygodniejszą ergonomię, ale w momencie gdy fotografujemy do ISO800, nie robimy tego w piachu, a sekunda, którą stracimy na wejście w menu w celu zmiany parametru nie zniweczy „kluczowego momentu”, z powodzeniem można wybrać tańszy sprzęt, a resztę przeznaczyć na szkła. Jeśli macie inne zdanie, chętnie z Wami podyskutuję ;).
Jeśli chodzi o obróbkę – jak zwykle nie było jej zbyt dużo, a i tym razem dodałem film typu speed retouch pod wpisem. Przede wszystkim zacząłem od wywołania RAW’a z przygaszonym kontrasem i neutralnie dobranym balansem bieli. Podczas wywoływania RAW’ów nie wolno zapominać też o odpowiednim wyostrzeniu zdjęć. Następnie zabrałem się za retusz skóry metodą frequency split. Wiem – przy czarno białych zdjęciach nie ma potrzeby użycia tej metody, ale konwersji dokonywałem dopiero potem, szczególnie że chciałem mieć PSD w kolorze na wszelki wypadek. Mocniejsze kontrasty zniwelowałem rozmywając mocniej warstwę z kolorem, a w niektórych przypadkach zastosowałem też bardzo delikatnie metodę IHP. Do tego oczywiście Dodge&Burn, na krzywych i osobna obróbka oczu. Żeby mocniej zaakcentować tło, szczególnie to betonowe, skorzystałem z filtra górnoprzepustowego, przy czym maskowałem go tak, żeby nie wchodził na modelki. Na koniec przyszedł czas na konwersję do czerni i bieli i dopasowanie tonalności. Konwersji dokonałem zwykłą warstwą dopasowania korygując przede wszystkim kolory czerwony i żółty odpowiadające z jasność skóry. Następnie nieco podniosłem kontrast na krzywych, przy czym bardzo delikatnie odciąłem końcówki histogramu. Ostatnim krokiem było dodanie lekkiego zaszumienia, co uczyniłem w Silver Efex’ie i tyle :). Do zobaczenia!
Nie mam lustrzanki! Od tych słów zaczynam dzisiejszy wpis. Muszę przyznać, że nie sądziłem że kiedykolwiek napiszę te słowa, a już tym bardziej
Kiedy tylko zobaczyłem paczkę z nowym obiektywem 45 mm f/1.2 Pro, od razu wiedziałem, że trzeba zrobić sesję. Szybka akcja – rezerwacja apartamentu,