Witajcie drodzy czytelnicy :)!
Pewnie nie pamiętacie już jak wygląda mój blog, ale on nadal żyje! Co prawda aktualizacja idzie mi coraz gorzej przez
Witam.
Po długiej nieobecności wracam. Ostatnio miałem bardzo mało czasu ze względu na natłok egzaminów, zaliczeń i temu podobnych. Na szczęście w międzyczasie znalazłem czas, żeby wyjechać na ferie. Tym razem padło na stolicę Portugalii – Lizbonę. Miałem okazję gościć tam 2 lata temu, ale z chęcią tam wróciłem, a jak wszystko dobrze pójdzie to może w czasie wakacji również tam zawitam.
W porównaniu z ostatnią wizytą można zauważyć, że kryzys odcisnął swoje piętno na kraju, natomiast dla mnie miało to dość pozytywny wydźwięk gdyż po prostu wszystko było sporo tańsze niż ostatnio.
Chyba najciekawszą, a zarazem najsmaczniejszą rzeczą była tam kawa, która kosztowała grosze w porównaniu do Polski. Filiżanka porządnego espresso kosztuje bowiem od 50 do 70 Eurocentów. Warto do kawy kupić bardzo popularne ciastko, które jest połączeniem ciasta francuskiego z budyniem. Bardzo smaczny zestaw na początek dnia :). Poniżej zdjęcie z kawiarni, w której najczęściej piłem kawę.
Portugalia to bardzo specyficzny i wyluzowany kraj. Byłem zdumiony tym, jak ludzie parkują. Jako, że jest to jedno z najbardziej zakorkowanych miast Europy nikogo nie dziwi stawanie na pasach, zastawianie innych samochodów czy zastawianie całego chodnika. Policja nic z tym nie robi, więc widocznie po prostu tak musi być. Żartowałem sobie, że gdybym tam mieszkał, na pewno zostałbym strażnikiem miejskim, który przez cały dzień zakładałby blokady.
Drugą sprawą była pogoda. Oczywiście nie mogłem na nią narzekać, gdyż temperatury oscylowały w granicach 15 stopni podczas 15 stopniowych mrozów w Polsce, natomiast nigdy nie miałem do czynienia z tak nieprzewidywalną aurą. Jednego dnia wyszedłem w okularach przeciwsłonecznych, cienkiej kurtce, żeby po 30 minutach chować się pod arkadami przez ulewą i gradobiciem. A, no i po co galerie handlowe czynne są do 23 czy nawet do północy?
Teraz trochę zdjęć. Pierwsze z nich wykonałem w dzielncy Belem, jest to Klasztor Hieronimitów wybudowany przez ówczesnego króla dziękczyniąc tym samym Vasco da Gamie za owocną wyprawę do Indii. Zdjęcie zrobiłem 5dmkII z obiektywem 24-70L, jest to oczywiście panorama połączona z pionowych kadrów. Jeśli nie chce Ci sie czytać tych wywodów, a chciałbyś dowiedzieć się jak zrobić coś podobnego, od razu udaj się na dół tej strony ;).
Kolejnym zdjęciem są obrazy autorstwa Kristin Lucas, która zaskoczyła mnie jakże „miłym” Polskim akcentem :P. Obrazy znajdują się również w dzielnicy Belem w Muzeum Sztuki Współczesnej. Wstawiam je jako ciekawostkę.
Kolejne zdjęcia zrobiłem podczas wycieczki do Fatimy, w której to Matka Boska ukazała się trzem pastuszkom. Miejsce również zrobiło na mnie niemałe wrażenie. Sama kapliczka zbudowana tuż po ostatnim objawieniu, którego świadkami było 70 000 osób jest mikroskopijna, natomiast wokół niej rozpościera się ogromny plac mieszczący tysiące pielgrzymów, kościół oraz wielkie, nowoczesne centrum rekolekcyjne.
Podczas tej samej wycieczki odwiedziłem również miasto Obidos, które wygląda jakby czas zatrzymał się tam w 15 wieku. W odróżnieniu do podobnych miast, które otoczone są średniowiecznymi murami takimi jak Carcassone, tu nigdzie nie można doszukać się tandetności tego miejsca.
Wycieczkę zwieńczyły odwiedziny miasta Peniche, a dokładniej przylądka Carvoeiro. Na moje szczęście Ocean był dość bużliwy, co robi na mnie ogromne wrażenie. Słona woda ochlapywała dosłownie wszystko łącznie z samochodem, który grzecznie czekał na parkingu. Mimo, że nie jest tak znany jak przylądek Roca, o którym za chwilę, wyróżnia go to, że jest bardzo wysunięty w stronę Oceanu, więc obracając się o 270 stopni, wszędzie widzimy Ocean.
Następnego dnia wybrałem się do Cascais, które jest jednym z bardziej popularnych miast wypocznynkowych w Portugalii, szcególnie uwielbianym przez mieszkańców Stolicy. Niestety na moje nieszczęście Atlantyk przez noc zdążył się uspokoić więc z podziwiania wielkich fal nici. Tu wykonałem chyba moje ulubione zdjęcie z całego wyjazdu. Jeśli uda mi się wyjechać na wakacje do Portugalii to z całą pewnością chciałbym trafić do Cascais.
Ostatnim punktem wyjazdowym był przylądek Roca, który jest najdalej wysuniętym na zachód przylądkiem Europy. Stojąc tam, ma się dziwne wrażenie myśląc o tym, że dalej, to już tylko Ameryka. Pogoda w ten dzień niestety dość szybko się zepsuła, ale oczywiście nie mogło zabraknąć zdjęcia.
Kolejne zdjęcia robiłem już w samej Lizbonie. Wcześniej za pośrednictwem Groupona wykupiłem bilet na żółty, turystyczny autobus, dzięki któremu zobaczyłem bardzo dużo ciekawych miejsc. Jednym z pierwszych przystanków była Korrida. Bardzo podoba mi się podejście Portugalczyków w kwestii walk byków. O ile miasta takie jak Barcelona czy Madryt albo całkowicie zabraniają, albo w pełni pozwalają maltertować te biedne zwierzęta, o tyle w Lizbonie możemy zobaczyć Korridę, w której żadnemu bykowi nie dzieje się krzywa. Jest to po prostu widowisko.
Kolejnych zdjęć nie będę już opisywał po kolei, zrobiłem je po prostu podczas spacerów po Lizbonie.
Na koniec zapraszam do obejrzenia krótkiego videotutoriala. Jako, że dostawałem całą masę pytań odnośnie techniki wykonania oraz obróbki zdjęć, postanowiłem podzielić się swoją wiedzą. Oczywiście efekt dopasujcie do swoich potrzeb :).
Pozdrawiam, Kuba.
Witajcie drodzy czytelnicy :)!
Pewnie nie pamiętacie już jak wygląda mój blog, ale on nadal żyje! Co prawda aktualizacja idzie mi coraz gorzej przez
Jeśli śledzicie mojego bloga od jakiegoś czasu to pewnie wiecie, że Portugalia to jeden z krajów, który jest bliski mojemu sercu. Bywam tam