Tę sesję robiliśmy w piątek 21.01. Dominika, jako uczennica Akademii Stylizacji jako jedną z prac wykonała sukienkę z piór, którą chcieliśmy wyeksponować. Spotkaliśmy
Kocham Portugalię, co chyba z resztą widać po moim blogu, bo średnio raz na pół roku pojawia się wpis właśnie stamtąd. W zimie byłem na północy, a konkretnie w Porto i okolicach, natomiast w lecie zdecydowanie bardziej przyciąga południe, czyli Algarve znane z pięknych plaż. Portugalia nadal nie jest skażona nadmiarem turystów, i nastawieniem tylko na nich. Oczywiście turyści są, ale głównie z Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Poza tym wystarczy zjechać kilka kilometrów od głównej drogi, a możemy trafić do miejscowości, w których turysta jest większą atrakcją niż sama miejscowość. Zacznijmy jednak od początku.
Ten rok obfituje w wyjazdy, niemal non stop gdzieś jeżdżę i latam. Ostatnio podliczyłem, że tylko od początku maja samolotem leciałem 20 razy i jak mam być szczery – mam już dość, w końcu mam ochotę posiedzieć w domu i odpocząć. Do Portugalii poleciałem na tydzień, po półtoratygodniowym pobycie w Polsce, po powrocie z Turcji. To chyba był najszybciej mijający tydzień, jaki pamiętam. Ledwo samolot wylądował w Faro, a już musiałem wracać. Niestety, chcąc latać i zwiedzać, musiałem mieć ze sobą komputer i być pod telefonem, ale na szczęście 2-3 godziny przy komputerze dziennie wystarczyły, żeby klienci mnie nie zjedli, a wszystko ułożyło się nadzwyczaj gładko.
Największym problem jest dostanie się do Portugalii w normalnej cenie bez przesiadek. Dopiero w przyszłym roku polecimy do Lizbony z Modlina Ryanair’em. Teraz albo trzeba szukać czarterów, albo lecieć przez Londyn, Paryż, Zurych, Brukselę czy Amsterdam. Niestety skomunikowanie naszych krajów to męka pańska, dlatego zdecydowanie lepiej szukać lotów z Niemiec, choć z tym też bywa różnie. Rok temu leciałem z Lipska, dwa lata temu z Berlina, a tym razem padło na Bremę, która jednak jest oddalona o ponad 700 km od Wrocławia. Tak, czy inaczej mocno kibicuję liniom lotniczym, żeby tworzyły więcej połączeń, i żeby lot do Lizbony z Warszawy nie kosztował 1500 zł w dwie strony.
Tym razem w Portugalii na cały pobyt miałem wypożyczony samochód – komunikacja na Algarve nie należy do najlepszych na świecie, jest dość droga, a zrobienie zakupów w markecie musi wiązać się z jeżdżeniem taksówką. Tu przestroga dla Was – nie polecam korzystania z usług Goldencar, mimo że w porównywarce Argucarhire oferuje często najlepsze ceny. Przy odbiorze samochodu okazało się, że wykupione przez stronę ubezpieczenie właściwie nie obowiązuje. Do tego samochód jest zatankowany na full i należy go oddać z pustym bakiem (WTF?). Wypożyczając samochód w Europcarze, czy Guerin dostaje się auto zatankowane do pełna i takie należy oddać. Goldencar podchodzi inaczej, bo za taki bak życzy sobie 120 Euro, przy czym wypożyczonym samochodem był Peugeot 208, więc niską cenę samego wynajmu, Goldencar odbija sobie na „usłudze tankowania” i dodatkowym ubezpieczeniu. Nie polecam.
Jako, że na Algarve byłem już trzeci raz, nie zależało mi na zobaczeniu absolutnie wszystkiego. Trzeba było połączyć plażing, ze zwiedzaniem, ale również z pracą. Właśnie dlatego czas minął tak szybko. Między innymi chciałem odwiedzić Tavirę – piękne miasteczko we wschodnim Algarve. Jak się jednak okazało, wzięta z Polski nawigacja Garmina jako główne miasto znalazła zupełnie inną Tavirę, której nie potrafiłem znaleźć na mapach google, ale Garmin uznał że to właśnie ta Tavira, do której chcę pojechać. Co najśmieszniejsze, jechałem prawie 100 km z Portimao, żeby trafić do wioski, która ma co najwyżej 2 tys. mieszkańców. Ale czy żałuję, że nie dojechałem do właściwej Taviry? Zdecydowanie nie, właściwie to się cieszę. Mimo że wioska jest naprawdę mała to znalazłem w niej dwie restaurację, kawiarnie i muzeum, które wielkością przypomina mój salon. Wioska położona jest gdzieś w górach, ale robi naprawdę duże wrażenie, spokój, cisza, piękne widoki – czego chcieć więcej?
Nie obeszło się również bez odwiedzenia Faro, które mimo że ładne, nie ma takiego klimatu jak inne okoliczne miasteczka. Do Faro warto wpaść na zakupy i zobaczyć lądujące samoloty, które przelatują bardzo blisko centrum miasta. Prócz tego odwiedziłem tor Autodromo Algarve między Lagos a Portimao, Cabo St. Vincente, Sagres, Silves i jeszcze kilka innych miejsc. Do tego w tym roku na wybrzeżu panowała wspaniała pogoda. Do południa wcale nie było zbyt gorąco – około 24-26 stopni, dopiero od około 12 zaczynało robić się gorąco, do około 34 stopni, ale już o 18 temperatura wracała do wartości sprzed południa. Dzięki temu można było i poplażować i pozwiedzać.
Na koniec jak zwykle zostawiam zagadnienia fotograficzne. Tym razem miałem ze sobą mojego starego i wysłużonego Canona 5D Mark II z obiektywami Sigma 35/1.4 i Canon 17-40/4L. Będąc już kolejny raz w tym samym miejscu, zależało mi, aby przywieźć zdecydowanie inne zdjęcia niż w poprzednich latach. Tym razem dałem sobie spokój z plażami, widokami a bardziej skupiłem się na pokazaniu Portugalii w inny sposób. Chciałem pokazać detal, ludzi, charakterystyczne motywy. Sigma 35/1.4 świetnie się do tego nadaje, bo z jednej strony można pokazać dość szeroki kadr, ale bez problemu można zaakcentować wybrany detal. Canona 17-40/4L również używałem, szczególnie w miejscach, gdzie nie da się obejść szerokiego kąta, a mała głębia ostrości nie jest priorytetem. Z obróbką również bardzo nie szalałem, bo od A do Z przeprowadziłem ją w Adobe Lightroom. Użyłem jedynie podstawowych suwaków i split-tonning’u do delikatnej zmiany kolorystyki. Dajcie znać co sądzicie o takim trochę innym podejściu do portugalskich zdjęć :).
Tę sesję robiliśmy w piątek 21.01. Dominika, jako uczennica Akademii Stylizacji jako jedną z prac wykonała sukienkę z piór, którą chcieliśmy wyeksponować. Spotkaliśmy
Witam Was! Pewnie już o mnie zapomnieliście, bo ostatnio nic tu się nie pojawiało. Mam kilka rzeczy na swoje usprawiedliwienie, bo na