Sierpień to chyba najbardziej pracowity miesiąc wszystkich fotografów. Wszystko przez „R” w nazwie miesiąca, i nagle życie fotografa zmienia się o 180 stopni.
Ta sesja powstała w bardzo krótkim czasie. Proste światło, prosta stylizacja, dokładny, ale niezbyt wymyślny makijaż i burza czerwonych włosów na głowie. Za fryzurę odpowiadał zdolny stylista fryzur – Konrad Balicki z Akademii Berendowicz Kublin (L’Oreal), makijażem zajęła się Kasia Lewan, którą znam przez Dominikę malującą na większości moich sesji. Pozowała Karolina – studentka prawa, stała klientka Konrada. Zrobiła kawał dobrej roboty, uwierzylibyście, że nigdy nie stała przed obiektywem? Osobno fryzurę na potrzeby konkursu fotografowała znajoma Konrada – Dorota Korotko.
Nie będę się rozpisywał nad powstawaniem wszystkiego, a bardziej skupię się na technicznych sprawach w tych zdjęciach. Oświetlenie miało być proste, ale musiało dokładnie wydobywać kolor włosów i podkreślać fryzurę, jednocześnie odróżniając ją od reszty tła. Zdecydowałem się umieścić dwa stripboxy; dzięki nim mogłem zaakcentować włosy, ale jednocześnie miękkim światłem opleść całą postać i nie ryzykować ostrych cieni na policzkach. Kiedyś, przy sesji z Eweliną wkopałem się w pułapkę twardego światła kontrowego przy kręconych włosach – nauczony na błędach postanowiłem, że światło będzie miękkie. Stripy założyłem na stare dobre quantuumy pt-200, a ich moc ustawiłem na około 1/8. Za główne światło posłużył Quatnuum R+600 z ośmiokątnym softboxem 120 cm i gridem. Na szerszym ujęciu pokusiłem się również o blendę, żeby nieco wypełnić dół kadru, który znikał w mroku. Moja okta jest dość głęboka, więc nie rozsiewa światła na wszystkie strony, ale bez grida tło i tak było zbyt mocno oświetlone. Z resztą nie mam zbyt ciemnego szarego tła w studio. Po założeniu grida, światło jeszcze bardziej się ukierunkowało nie zmieniając zbytnio swojej miękkiej charakterystyki. Z resztą światło nie miało być przesadnie miękkie, stąd tylko delikatne wypełnienie blendą od dołu. Do tego softbox był blisko twarzy, na boomie centralnie nad Karoliną, a wiadomo, że im softbox bliżej obiektu – tym światło jest bardziej plastyczne. Mam już również dość typowego clamshella, który po pierwsze, mocno mi się opatrzył, a po drugie – jest niezwykle popularny i nie da się ukryć – oklepany. Najchętniej w roli głównego oświetlenia widziałbym niewielki parasol sferyczny, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma ;).
Fotografowałem moim najbardziej sprawdzonym i niemal nierozłącznym zestawem – Canonem 5D mark II z obiektywem 24-70L. Lubię ten zestaw, choć po kilku sesjach drugą wersją tej popularnej „L-ki” coraz bardziej dostrzegam wady tej pierwszej. Chociaż z drugiej strony gdybym wydał 4500 zł więcej na obiektyw, który jest troszkę ostrzejszy, co noc cichutko chlipałbym w poduszkę. Owszem, na starą piątkę również można narzekać, ale nie można jej odmówić, że produkuje zdjęcia naprawdę wysokiej jakości. Co prawda testując w ostatnich czasach kilka amatorskich Nikonów, coraz bardziej uświadamiam sobie, że z 24 megapikselowego APS-C można wyciągnąć więcej, ale jednak plastyka pełnej klatki robi swoje.
Pracowałem głównie między 50 a 70 mm i przysłonach między f/3.5 a f/4. Nie widziałbym nic złego w przymknięciu jej do f/5.6 i większej, ale moja matryca jest już tak brudna, że na czyszczeniu plamek spędziłbym dwa razy więcej czasu niż na właściwej obróbce.
A jeśli o obróbce to i o niej napiszę kilka słów, chociaż całość zobaczycie na filmie na końcu posta. Zaczynam zawsze od korekcji skóry. Od dłuższego czasu korzystam z metody frequency split. Jest ona o tyle wygodna, że oddzielamy fakturę od koloru, przez co nie ma problemu ze zmianą kolorystyki – równie dobrze możemy skopiować kawałek ciemnego policzka na jasną brodę, a przeniesiona zostanie tylko faktura. Samo tworzenie warstw jest nieco kłopotliwe, ale warto. Karolina miała zdrową cerę, więc pracy nie było dużo. Do tego poprawiłem rozchodzącą się marynarkę. Również coraz częściej korzystam z narzędzia „free transform”, dzięki któremu mogę dokładnie dopasować wiele nieposłusznych rzeczy w kadrze. Potem tylko szybkie maskowanie i marynarka poprawiona :). Nie obyło się bez delikatnego cross processingu, podobnie jak i Dodge&Burn. Dodatkowo delikatnie zwiększyłem kontrast na włosach za pomocą krzywych i wyrównałem kolor skóry przy użyciu koloru selektywnego. Oczywistym krokiem jest również zwiększenie kontrastu na czarno białej warstwie, a na koniec dodałem niebieskawy zafarb w cieniach. Z resztą tak, jak wspomniałem – wszystko zobaczycie na filmie poniżej :).
Mam nadzieję, że zdjęcia przypadną Wam do gustu, i że dacie znać w komentarzach!
Sierpień to chyba najbardziej pracowity miesiąc wszystkich fotografów. Wszystko przez „R” w nazwie miesiąca, i nagle życie fotografa zmienia się o 180 stopni.
Jeśli śledzicie mojego bloga od jakiegoś czasu to pewnie wiecie, że Portugalia to jeden z krajów, który jest bliski mojemu sercu. Bywam tam