Mój ostatni wyjazd do Portugalii zaczął się sporym pasmem niepowodzeń… Zarezerwowałem bilety do Porto – Z Berlina przez Frankfurt. Podałem wszystkie dane, rezerwacja
Witajcie drodzy czytelnicy :)!
Pewnie nie pamiętacie już jak wygląda mój blog, ale on nadal żyje! Co prawda aktualizacja idzie mi coraz gorzej przez ogrom pracy. Ciężko narzekać, ale ilość zleceń komercyjnych nieco mnie przygniotła – ostatnio 1/3 czasu spędzałem w Warszawie realizując zlecenia dla Eurobanku, Smyka, prowadząc warsztaty z Olympusem. We Wrocławiu kolejne zlecenia dla Starbucks i Pizza Hut, do tego warsztaty w Opolu, Krakowie, Wrocławiu – krótko mówiąc, mój czas przez ostatnie kilka miesięcy wyglądał tak: samochód -> aparat -> komputer. I tak w kółko.
Jednak w końcu znalazłem czas na odgrzebanie zdjęć z drugiej części urlopu wakacyjnego z końcówki sierpnia. To było krótkie 5 dni na Istrii – 960 km było do pokonania w jeden dzień, więc czemu nie :)? Z Wrocławia wyjechałem około 19. Wybrałem drogę przez Kłodzko i Boboszów – nie wiem jak to jest, że jeszcze nigdy przez Czechy nie udało mi się jakoś normalnie przejechać. Droga Północ-Południe jadąc z Dolnego Sląska to jedna wielka porażka – kręte, wąskie dróżki, do tego paskudnie oznakowane i zwierzyna wyłażąca na drogi. Pierwsza dwupasmówka zaczęła się dopiero chwilę przed Wiedniem i skończyła się niespełna 100 km od celu. Następnym razem wybiorę raczej trasę przez Gliwice. Chyba, że Wy macie jakiś lepszy pomysł?
Po plażowaniu w Portugalii zdecydowanie wolałem pojeździć po okolicznych miastach, zjeść coś dobrego, wypić kawę, poza tym pogoda nie rozpieszczała aż tak bardzo. Poranki często były deszczowe, a niebo pokryte było gęstymi chmurami. Stacjonowałem w miescowości Rabac, przy nieco większego miasteczka Labin. Jednak w związku z tym, że większość czasu spędziłem poza miejscem zakwaterowania, również większość czasu jest spoza niego :).
Na początek Rijeka. Byłem tam już kilka lat temu – całkiem przyjemne miasto, choć nie zachwyca bogactwem zabytków. Ma kilka ładnych placów, elegancki deptak, ale widziałem zdecydowanie ładniejsze miasta w Chorwacji.
Jeszcze tego samego dnia pojechałem do oddalonego o około 100 km włoskiego Triestu. Tam również byłem kilka lat wcześniej, tylko przejazdem, ale miasto robi zdecydowanie większe wrażenie. Piękny plac, ładny port, kanały, całe mnóstwo kawiarni – po prostu czuć powiew południowej Europy. Owszem, są i brzydsze miejsca, jak np. supermarket, w którym zrobiłem zakupy, ale miasto jest zdecydowanie godne polecenia.
Ma jednak jeden poważny minus – włoscy kierowcy. Nie pamiętam, żebym wcześniej aż tak zlał się potem prowadząc samochód. Nadjeżdżające zewsząd samochody, skutery, wąskie uliczki, mnóstwo pasów i gubiąca się nawigacja – istny horror! Na szczęście udało się dotrzeć na parking, którego wjazd był około 2 cm szerszy niż mój samochód, a czujniki parkowania non stop wydawały z siebie ciągły sygnał, ale udało się – uf! Ani jednej ryski!
Do tego wjeżdżając około 18 do Triestu, przez chmury przebiło się Słońce, dzięki czemu miałem idealne światło :).
Kolejnego dnia wybór padł na Pulę. To miasto zdecydowanie bardziej przypadło mi do gustu niż Rijeka. Wąskie uliczki, starożytne zabytki, ładne place. Szkoda tylko, że zabrakło tej włoskiej lekkości w ludziach, ale nie ma na co narzekać :). Pula to miasto, do którego zdecydowanie warto przyjechać będąc w tej części Chorwacji!
Teraz coś dla sprzętowców… Pod zdjęciami opublikowanymi na Facebooku od razu pytaliście o użyty sprzęt i obróbkę :). Wszystkie zdjęcia we wpisie robiłem poczciwym 5D mark II (któremu ostatnio stuknęło 100 000) z obiektywem 17-40/4L i nakręconym filtrem polaryzacyjnym Marumi Super DHG. Muszę przyznać, że lubię ten zestaw, choć na najbliższy urlop biorę tylko Olympusa E-P5, 9-18 i 45/1.8. Cały ten zestaw pewnie będzie ważył mniej niż sam korpus 5D :).
Niestety, jak wiadomo na światłomierz w 5D nie ma co liczyć – w moim chyba nie działa, dlatego zawsze polegam na ustawieniach manualnych. Na niektórych zdjęciach pokombinowałem co nieco przy czasie naświetlania, żeby rozmyć rowerzystów, czy motocyklistę. W zdjęciach nocnych z kolei używałem maksymalnie otwartej przysłony, wysokiego ISO i czasu naświetlania około 30s. Niestety generuje to dość dużą ilość gorących pikseli, z którymi trzeba sobie jakoś radzić korzystając z tzw. darków, czyli zdjęć zrobionych przy takich samych parametrach, ale z założonym deklem, tak aby stworzyć mapę gorących pikseli.
Więcej zabawy było przy obróbce zdjęć robionych w dzień. Chciałem utrzymać je w jednakowym klimacie, ale nie do końca zależało mi na najbardziej naturalnym efekcie. Muszę przyznać, że praca przy packshotach, czy zdjęciach żywności dała mi ostatnio w kość z naturalnością, gdzie wszystko musi mieć idealnie wiernie odwzorowany kolor. A skoro jesteśmy na urlopie – możemy się trochę zabawić :). Do obróbki wykorzystałem Lightrooma (wywołanie RAWA), Color Efex 4 do nadania efektów i samego Photoshopa CC do ich podrasowania. Na temat obróbki nie będę się rozpisywał, bo myślę, że dość dokładnie zobaczycie ją w filmie poniżej.
Myślę, że już niebawem pojawi się tu więcej – do końca lutego mój terminarz jest dość mocno wypełniony :). Porto, Bangkok, Ateny, a do tego warsztaty w Gdańsku, Krakowie i Poznaniu :). Bądźcie czujni!
Mój ostatni wyjazd do Portugalii zaczął się sporym pasmem niepowodzeń… Zarezerwowałem bilety do Porto – Z Berlina przez Frankfurt. Podałem wszystkie dane, rezerwacja
Witajcie ponownie!
Obiecałem zdjęcia z Berlina, ale póki co, chcę się podzielić z Wami zdjęciami z Żeliszowa. Dlaczego akurat stamtąd? Jakiś czas temu głośno